wtorek, 26 kwietnia 2016

Od Bena

Ale tego dnia słonko grzało! Pamiętam to do dziś. Zamiast siedzieć w jaskini szybko wybiegłem i... no cóż zmęczyłem się po chwili. Przystanąłem przy jeziorku i zacząłem pić. Nawet nie zauważyłem kiedy ktoś mnie popchnął. Wylądowałem w wodzie. Wyplułem wodę i obejrzałem się. Nikogo nie zauważyłem, ale usłyszałem cichuteńki chichot. Postanowiłem również zagrać w grę żartownisia. Wyczołgałem się z wody i zacząłem ocierać o trawę. Teraz śmiech był niezwykle donośny. Czekałem, czekałem i nagle... gwałtownie się obróciłem. Zobaczyłem wystającą zza drzewa głowę Tami. Uśmiechnąłem się i zacząłem za nią biec, a ona uciekała i to była nawet dobra zabawa. Śmiać mi się chciało jak widziałem, że nie umie szybko biec, ale postanowiłem dać jej fory. Biegliśmy tak, aż się zatrzymała, a a nie zdążyłem wyhamować, potknąłem się o nią i oboje tak się wywaliliśmy, że szkoda mówić. Ale to nie koniec! Byliśmy na górce! I zaczęliśmy się toczyć zwinięci w kłębek. Na końcu zatrzymało nas drzewo. Chyba poczuła się niekomfortowo w tej pozycji, nic dziwnego, leżałem na niej.
Tamara?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz